„Renowację dofinansowano decyzją Sejmiku i Zarządu Województwa Dolnośląskiego” – tej treści tablica widnieje na murach ruiny, będącej już „symbolem” Miłkowa. Zgodnie z planem mury miały zostać rozebrane. Zakładano zachowanie będącej w dobrym stanie wieży. Do niej miano dobudować kaplicę cmentarną na potrzeby miejscowej nekropolii. Wspominano także o możliwości utworzenia na wieży punktu widokowego. Na razie jednak – choć od tamtych decyzji mija półtora roku – żadnych kroków, poza zabezpieczeniem obiektu, nie podjęto.
Kościół w Miłkowie został wzniesiony w 1754 roku w miejscu drewnianej szopy – zboru, który służył za dom modlitwy ewangelikom, zarówno miejscowym, jak i tym ze Ściegien, Płóczek i Karpacza. W latach 60. XIX wieku do barokowego gmachu świątyni dobudowano neogotycką wieżę. Po 1945 roku pozbawiony opieki konserwatorskiej, rozkradziony i dewastowany kościół z roku na rok zamieniał się w ruinę. Dzieła zniszczenia dopełniło zdjęcie dachu (1980). Z ocalałych z niemieckiego cmentarza nagrobków utworzono lapidarium.
Dni resztek kościoła są policzone. Czy to najszczęśliwsze posunięcie? Trudno oceniać jednoznacznie. Wydaje się jednak logiczne, że pozostawienie trwałej i solidnie zabezpieczonej ruiny, byłoby bardziej przemawiające do wyobraźni ludzi, którzy to miejsce odwiedzają.