Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9722
Zalogowanych: 15
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Artykuł Czytelnika: Przeklęty dar wolności (i trochę o drzewach)

Autor: gochaha
Sobota, 4 marca 2017, 12:16
„Wolność jest wielkim darem. Nie jesteś do niego przyzwyczajona” – mówi do uczennicy nauczyciel w paradokumencie o eksperymentalnej szkole Summerhill.* Wolność nierozłącznie wiąże się z odpowiedzialnością, ze świadomością, wiedzą, wnioskowaniem, uczeniem się na doświadczeniach. Wolność to nie słodki cukierek, ale odpowiedzialność za swoje życie, świadomy wybór działań i ich konsekwencji.

Najprościej rzecz ujmując to picie alkoholu ze świadomością jutrzejszego kaca. I z drugiej strony to sadzenie drzew ze świadomością ich roli w produkcji tlenu.

Nie wiadomo, dlaczego słowo „odpowiedzialność” straciło część swego znaczenia i dziś kojarzy się wyłącznie z obowiązkowością, podporządkowaniem regułom i opieką nad innymi, najczęściej zaś występuje w ocenie negatywnej (czyjś brak odpowiedzialności) i w sformułowaniu prawniczym: „odpowiedzialność karna”.
Zapomina się, że odpowiedzialność wiąże się z kreacją, z decyzyjnością, ze sprawczością. Czyni człowieka panem samego siebie.

Tak rozumiana wolność nie sprowadza się do ulegania „chciejstwu”, ale bierze pod uwagę także kontekst społeczny i historyczny. Nie tylko materialny, ale także psychiczny i duchowy. Człowiek biorący odpowiedzialność za swoje życie podejmuje decyzję czy woli zjeść czekoladkę, czy być szczupłym; czy lepiej przespać się z żoną sąsiada, czy mieć w nim sprzymierzeńca; czy skundlić się dla pieniędzy, czy być uczciwym, zachowując godność i szacunek dla siebie. Nie jest ofiarą – dokonuje wyboru.
Człowiek odpowiedzialny za swoje życie rozpatruje prawo własności nie tylko w kategoriach zapisu notarialnego, ale postrzega jako swoje także elementy wspólne: ulicę, miasto, region i stosownie do tego dba o nie. Nie wyrzuca śmieci za płot swojej posesji.

Wolność to trudna sztuka, nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. Ani dom, ani szkoła, ani państwo nie uczą odpowiedzialności za siebie. To zawsze czynniki zewnętrzne decydują, oceniają, karzą i nagradzają, przyspieszając lub zmieniając konsekwencje naszych działań.

Przygnębiający widok tysięcy powalonych drzew staje się polskim obrazem nieodpowiedzialnej wolności. Co nie jest zakazane, jest dozwolone – to hasło przenosi odpowiedzialność za nasze czyny na legislatorów. Stawia ich w pozycji naszych sumień.

Przygnębiający widok tysięcy powalonych drzew stanowi też sprytny argument dowodzący, że społeczeństwo nie potrafi z wolności korzystać. Bo kiedy miało się nauczyć? W ciągu tych dwóch miesięcy funkcjonowania ustawy? Przy niemal jednoczesnej zapowiedzi cofnięcia jej? Problem polega na tym, że jest to dla polityków wniosek bardzo wygodny i może wpłynąć na kolejne ograniczenia wpływu obywateli na życie społeczno – polityczne. Wszak jednocześnie z doniesieniami o rzezi drzew słychać głosy o ponownym upartyjnieniu wyborów samorządowych. Jak zwykle „dla dobra niedojrzałego społeczeństwa”.

Ciekawe, że brak tej dojrzałości nie skłania rządzących do logicznej konkluzji – że należałoby dać ludziom szansę na naukę odpowiedzialności. Drogą do jej nabycia nie jest posłuszeństwo ani bunt. Nauka korzystania z wolności to czysta praktyka i doświadczenie. I zaczyna się od kołyski.

„Wolność jest wielkim darem. Nie jesteś do niego przyzwyczajona” - mówi do uczennicy nauczyciel w paradokumencie o eksperymentalnej szkole Summerhill.*

Wolność nierozłącznie wiąże się z odpowiedzialnością, ze świadomością, wiedzą, wnioskowaniem, uczeniem się na doświadczeniach. Wolność to nie słodki cukierek, ale odpowiedzialność za swoje życie, świadomy wybór działań i ich konsekwencji. Najprościej rzecz ujmując: to picie alkoholu ze świadomością jutrzejszego kaca. I z drugiej strony: to sadzenie drzew ze świadomością ich roli w produkcji tlenu.

Nie wiadomo, dlaczego słowo „odpowiedzialność” straciło część swego znaczenia i dziś kojarzy się wyłącznie z obowiązkowością, podporządkowaniem regułom i opieką nad innymi, najczęściej zaś występuje w ocenie negatywnej (czyjś brak odpowiedzialności) i w sformułowaniu prawniczym: „odpowiedzialność karna”.

Zapomina się, że odpowiedzialność wiąże się z kreacją, z decyzyjnością, ze sprawczością. Czyni człowieka panem samego siebie.

Tak rozumiana wolność nie sprowadza się do ulegania „chciejstwu”, ale bierze pod uwagę także kontekst społeczny i historyczny. Nie tylko materialny, ale także psychiczny i duchowy. Człowiek biorący odpowiedzialność za swoje życie podejmuje decyzję czy woli zjeść czekoladkę, czy być szczupłym; czy lepiej przespać się z żoną sąsiada, czy mieć w nim sprzymierzeńca; czy skundlić się dla pieniędzy, czy być uczciwym, zachowując godność i szacunek dla siebie. Nie jest ofiarą – dokonuje wyboru.

Człowiek odpowiedzialny za swoje życie rozpatruje prawo własności nie tylko w kategoriach zapisu notarialnego, ale postrzega jako swoje także elementy wspólne: ulicę, miasto, region i stosownie do tego dba o nie. Nie wyrzuca śmieci za płot swojej posesji.

Wolność to trudna sztuka, nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. Ani dom, ani szkoła, ani państwo nie uczą odpowiedzialności za siebie. To zawsze czynniki zewnętrzne decydują, oceniają, karzą i nagradzają, przyspieszając lub zmieniając konsekwencje naszych działań.

Przygnębiający widok tysięcy powalonych drzew staje się polskim obrazem nieodpowiedzialnej wolności. Co nie jest zakazane, jest dozwolone – to hasło przenosi odpowiedzialność za nasze czyny na legislatorów. Stawia ich w pozycji naszych sumień.

Przygnębiający widok tysięcy powalonych drzew stanowi też sprytny argument dowodzący, że społeczeństwo nie potrafi z wolności korzystać. Bo kiedy miało się nauczyć? W ciągu tych 2 miesięcy funkcjonowania ustawy? Przy niemal jednoczesnej zapowiedzi cofnięcia jej? Problem polega na tym, że jest to dla polityków wniosek bardzo wygodny i może wpłynąć na kolejne ograniczenia wpływu obywateli na życie społeczno – polityczne. Wszak jednocześnie z doniesieniami o rzezi drzew słychać głosy o ponownym upartyjnieniu wyborów samorządowych. Jak zwykle „dla dobra niedojrzałego społeczeństwa”.

Ciekawe, że brak tej dojrzałości nie skłania rządzących do logicznej konkluzji – że należałoby dać ludziom szansę na naukę odpowiedzialności. Drogą do jej nabycia nie jest posłuszeństwo ani bunt. Nauka korzystania z wolności to czysta praktyka i doświadczenie. I zaczyna się od kołyski.

* "Summerhill" reż. Jon East, 2008

Czytaj również

Komentarze (19)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group