Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9681
Zalogowanych: 20
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Po premierze w Teatrze im. Norwida. Studium destrukcji

Sobota, 12 lutego 2011, 21:46
Aktualizacja: Wtorek, 31 maja 2011, 12:26
Autor: TEJO
JELENIA GÓRA: Po premierze w Teatrze im. Norwida. Studium destrukcji
Fot. TEJO
Przytłaczająca przypowieść o samotności przyprawiona przestrogą przed nadmierną ufnością wobec bliźniego, w którym pod pozorami człowieczeństwa drzemie potwór. W te ramy wpisuje się dobitnie przekazane przez aktorów: Lidię Schneider i Roberta Dudzika, przesłanie „Papierowych kwiatów”, kameralnej premiery wg tekstu chilijskiego dramaturga Egona Wolffa w reż. Bogdana Kocy, którą Teatr im. Norwida pokazał w sobotę, 12 lutego, na scenie studyjnej.

Akcja osadzona jest w uporządkowanym i schludnym pokoju Ewy (Lidia Schneider). Ta samotna kobieta (rozwódka, wdowa?), nieźle sytuowana, spotyka w supermarkecie tajemniczego włóczęgę Sztokfisza (Robert Dudzik), który wnosi do jej mieszkania zakupy. Ów włóczęga stoi już w szatni teatru i niemal z widzami wchodzi na spektakl. Za nim wkracza Ewa, która prawie natychmiast (choć „z pewną taką nieśmiałością”….) dają się ponieść namiętności. Nieznajomy nie chce pieniędzy i prosi o szklankę herbaty. A ponieważ wygrał w karty kilka peso, boi się czekających na niego opryszków, którzy grożą, że go zabiją. Dostaje zupę i... zostaje na dłużej.

Ewa praktycznie nic o nie wie o mężczyźnie, który pod pancerzem brudu, strzeże także swą prywatność. Kobieta mimo to kokietuje nieproszonego gościa. Ten z czasem czuje się w jej mieszkaniu coraz swobodniej, choć w najmniejszym stopniu nie odwzajemnia uczuć sugerowanych przez gospodynię. Wręcz przeciwnie: wprowadzając własne autorytarne zasady staje się coraz bardziej groźny, bezwzględny i destrukcyjny.

Ewa podlega serii cynicznych eksperymentów: Sztokfisz zabija jej ukochanego kanarka, niszczy meble. Z uporządkowanego mieszkania ustatkowanej właścicielki czyni pogrążony w chaosie bajzel pełen podartych gazety i tytułowych „papierowych kwiatów”, w których wykonywaniu osiągnął perfekcję. Kobieta nie broni się jednak przed tym atakiem. Sama tego chciała. Światem Ewy rządzi teraz szaleństwo, poddane niszczącej wszystko destrukcji.

„Papierowe kwiaty” Egona Wolffa w reżyserii Bogdan Kocy to trafna i przejmująca historia o agresji, o konformizmie. A przede wszystkim o manipulacjach, jakim – często dobrowolnie – podlega jednostka w zglobalizowanym świecie. Bezkompromisowe czarne poczucie humoru i celność obserwacji sprawiają, że ta wstrząsająca groteska o naszej codzienności zmienia się w okrutny dramat wzajemnego niezrozumienia.

Masywny Sztokfisz (Ewa nazywa go Beto, bo zdradził jej swoje prawdziwe imię, nomen omen Roberto) prowadzi wibrującą namiętnościami i naładowaną pytaniami grę z kruchą, czułą i ufną kobietą. Stawką są granice ludzkiej wytrzymałości na manipulację. Próbie zostaje poddany głęboki sens zaufania. Wszystko w klimacie pogłębiającej się psychozy i niemożności rozróżnienia prawdy od pozoru. Widać bezradność niszczycielskiego chaosu, który z taką łatwością wkrada się w duszę człowieka i doprowadza do zamętu moralnego. I do zguby.

Lidia Schneider celująco wykonała swoje aktorskie zadanie; komponowany naturalizm zachowań wymagał ekspresji prawdy w sytuacjach odległych od zachowań uznawanych za naturalne. Bez promieniowania jej aktorskiej osobowości, widowisku groziłaby monotonia i brak spójności. Artystka osiąga efekt autentyzmu, zgodności środków technicznych z przekonującą wewnętrzną prawdą postaci. Kreacja Ewy regulowana jest starannie ciągłością przejść między sytuacjami. Uderza precyzja gestu, mimiki i ruchu.

Robert Dudzik po raz kolejny bardzo wiarygodnie stworzył wyjątkowo antypatyczną postać. W jego kreacji nie zabrakło też elementów sympatycznego „czarnego humoru”, choć biorąc po uwagę kontekst sztuki, napawa on raczej grozą niż skłania do śmiechu. Artyście udało się wszakże uniknąć zaszufladkowania, bo jego Sztokfisz także ma swój tragizm. I – być może – wzbudzi cień politowania. Zresztą tej jednoznaczności nie ma także w postaci Ewy. Bo w końcu to ona budzi we włóczędze drzemiącego potwora. Potwora podobnego charakterologicznie do dwóch innych świetnych kreacji Roberta Dudzika: roli Edka z dramatu Sławomira Mrożka „Tango” w reż. Piotra Konieczyńskiego (2004), jak i postaci Nunka z komediodramatu Jerzego Łukosza „Drugie zwarcie” w reż. Jacka Zembrzuskiego (2010).

Wszystko dzieje się w ciekawej, aczkolwiek niezwykle skromnej scenografii pomysłu reżysera przy wysmakowanej grze światłem, które – jak to w teatrze Bogdana Kocy bywa – daje malarskość niektórym scenom. Atmosfery niepewności dodaje muzyka, zwłaszcza w finałowej scenie. Ważnym rekwizytem są wspomniane już gazety, starta podartych papierzysk, z których Sztokfisz tworzy „papierowe kwiaty”, symbol sztuczności i ułudy zarazem, piękna, które nie jest pięknem. Jednak presja otoczenia, jakże często zbudowanego z takich „Sztokfiszów”, bardzo często każe nazywać rzeczy nie po imieniu. Do głębszej refleksji.

"Papierowe kwiaty" będzie można obejrzeć: 18, 20 i 24 lutego o godz. 19.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (4)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
393
Tak
21%
Nie
40%
Czasami
26%
Nie chodzę
13%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Mroczne opowieści nadchodzą
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
 
Piłka nożna
Jedziemy na Euro, ale w grupie czekają potęgi! [PLAN]
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group