Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 7763
Zalogowanych: 6
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Po premierze „Hagazussy II”: O nietolerancji religijnej i walce o godność

Poniedziałek, 5 listopada 2012, 7:44
Aktualizacja: Wtorek, 6 listopada 2012, 19:34
Autor: Elster
Jelenia Góra: Po premierze „Hagazussy II”: O nietolerancji religijnej i walce o godność
Fot. Archiwum Teatru Zdrojowego
Na scenie Zdrojowego Teatru Animacji w minioną niedzielę (4 listopada) zagrano premierę najnowszego widowiska polsko–niemieckiego „Hagazussa II – taniec i lalka odkrywają na nowo legendy i mity”, które nawiązuje do niechlubnego okresu tzw. polowania na czarownice. Jest to drugi spektakl w reżyserii Steffi Sembdner w ramach współpracy Zdrojowego Teatru Animacji z Gerhart Hauptmann Theater w Goerlitz.

Dyrektor Zdrojowego Teatru Animacji, Bogdan Nauka zapragnął - obok widowisk teatralnych dla dzieci - postawić na spektakle dla dorosłych. Po entuzjastycznie przyjętej masowej artystyczno-rozrywkowej „Historyczno-turystycznej szopce jeleniogórskiej”, na afisze trafiła „Hagazussa - magia bez granic tańca i lalki”, zrealizowana we współpracy z Gerhart Hauptmann Theater w Goerlitz, w ramach projektu “Sagenhafte Spurensuche - Poszukiwanie legendarnych śladów”. Premiera miała miejsce podczas tegorocznego Międzynarodowego Dnia Teatru i otwarcia odrestaurowanego Zdrojowego Teatru Animacji połączonego z obchodami 35-lecia teatru. Najwyraźniej zaryzykowano, by do repertuaru wprowadzić głębsze treści oraz odnowić relacje pomiędzy aktorem-lalkarzem a dorosłym widzem.

Druga część inscenizacji „Hagazussa II” (starogermańskie słowo “hagazussa” - najstarsza forma nazwy “czarownica” - oznacza ,,starą kobietę latającą na żerdzi z płotu”), którą wczoraj z kolei oglądała jeleniogórska widownia (dzień wcześniej - 3 listopada - premiera niemiecka odbyła się w Teatrze Miejskim w Goerlitz), obfituje w to, do czego przyzwyczaiła nas poprzednia realizacja. Z tą jednak różnicą, że ze sceny nie pada ani jedno słowo, a i tak widz nieustannie koncentruje swą uwagę tylko na scenicznych zdarzeniach. Bo to więcej, niż pokazy tańca i więcej, niż teatr lalek.

Za sprawą spektaklu „Hagazussa II”, osadzonego w nurcie historii i stosunków międzyludzkich, powraca tematyka czarnej legendy Świętej Inkwizycji, ukazywana wielokrotnie w literaturze („Szkarłatna litera” Nathaniela Hawthornea, „Imię róży” Umberta Eco), filmie („Duchy Goi” Milosa Formana) i teatrze („Czarownice z Salem” Arthura Millera). Z jednej strony to dzieje zwykłych ludzi spychane w kąt. Literatura i sztuka zdają się o nich pamiętać, choć to wcale nie jest klucz do zrozumienia tajemnic. To dobry wstęp do zgłębiania jednego z najciemniejszych i najbardziej wstydliwych wydarzeń w historii Kościoła. Bo sztuka rządzi się swoimi prawami i nie można traktować jej jako ścisłego świadectwa zdarzeń. I o tym należy pamiętać. Wszystko ma swoje drugie dno i na pewno je znajdą nie tylko przeciwnicy, ale i zwolennicy oraz obrońcy Kościoła Rzymskokatolickiego, a za potwierdzenie słuszności stanowiska tych drugich posłużyć może publikacja Romana Konika „W obronie Świętej Inkwizycji”, tu autor do swojej książki czerpał źródła z włoskich bibliotek, pracując w Watykanie.

„Hagazussa II” stanowi więc próbę wizualnego przedstawienia jednej z najbardziej ponurych zbrodni (karania w sposób okrutny, nieludzki lub poniżający w imię religii), które miały miejsce pod koniec XVII wieku (gdy we wszystko można było wmieszać diabła) na Śląsku w wyniku wojny trzydziestoletniej (1618–1648). Steffi Sembdner, tancerka i choreograf z teatru w Goerlitz, przy tworzeniu scenariusza wspólnie z Bogdanem Nauką, wykorzystała historię brutalnego prześladowania czarownic, oskarżonych o czarną magię. Wydarzenia te przez kilka stuleci siały paniczny strach, szczególnie wśród kobiet: wiejskich zielarek, znachorek, żebraczek i żon bogatych mieszczan.

Przy czym dane historyczne informują nas, iż w Polsce nie istniało odgórne przyzwolenie na polowanie na czarownice, a w roku 1776 - Sejm Rzeczypospolitej, mocą swej uchwały, zniósł tortury i zakazał wymierzania kary śmierci za czary. Poza tym w warunkach polskich nie jest możliwe ustalenie wiarygodnej liczby kobiet, które nie wymknęły się sądom świeckim i zostały doprowadzone do masowych egzekucji.

Za dowód niech posłuży „Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej” autorstwa Briana B. Levacka, „Wspólniczki szatana. Czarownice na ziemiach polskich” Szymona Wrzesińskiego czy polski przekład „Młota na czarownice” dominikańskich inkwizytorów - Heinricha Kramera i Jakoba Sprengera w tłumaczeniu cenionego prawnika Stanisława Ząbkowica, gdzie głoszono, że wiara w istnienie czarownic to nieodłączna część religii rzymskokatolickiej. Dodać przy tym należy, że w łowach na czarownice uczestnikami byli także wyznawcy Jana Kalwina i Marcina Lutra. Określenie zjawisk i przypadków za religijne zawsze jest umowne, a cały trud interpretacji zależy od zaistniałych warunków historycznych.

Byli/są i tacy, którzy doszukując się w Mojżeszowych przepisach moralnych i religijnych w starotestamentowej Księdze Wyjścia 22; 18 - „Czarownicy nie zostawisz przy życiu” – twierdzili/twierdzą, że były/są to zalecenia Boga, a wojny religijne i polowania na czarownice są usprawiedliwione. Tak oto „wierzący” bezkrytycznie za swoją wiarę w ludzkie nauczanie stosowali prześladowania kosztem miłości do bliźniego. Nie zauważyli, że w nowotestamentowych Dziejach Apostolskich często można dostrzec zdania o konfrontacjach z siłami ciemności, lecz nie z ludźmi. I tak w rozdziale 16; 16-18 podany jest choćby przykład niewolnicy, która wróżąc, przynosiła duży dochód swym panom, a gdy św. Paweł wypędził z niej ducha wieszczego, straciła zdolność przepowiadania przyszłości. Nie ma słowa, że św. Paweł ją publicznie potępił lub prześladował. A czy np. w biblijnej historii kobiety, przyłapanej na cudzołóstwie z duchownym chodziło o czystość moralną? Oczywiście, że nie. Duchowni chcieli podważyć autorytet Jezusa Chrystusa w oparciu o nauki z Księgi Kapłańskiej. Jeśli Słowo Boże wyciąga się z kontekstu, można źle na tym wyjść. Pismo Święte to nie jest przecież instrukcja obsługi odkurzacza.

„Hagazussa II - taniec i lalka odkrywają na nowo legendy i mity” spełnia obietnice zawarte w tytule. Spektakle lalkowe kojarzą nam się raczej z teatrem dla dzieci, tymczasem sześciu lalkarzy Zdrojowego Teatru Animacji (Dorota Bąblińska-Korczycka, Dorota Fluder, Lidia Lisowicz, Rafał Ksiądzyna, Sylwester Kuper i Jacek Maksimowicz) serwuje nam spektakl lalkowy dla dorosłych i robi to po mistrzowsku dając swoim lalkom duszę. Steffi Sembdner i jej sześcioosobowy zespół świetnych tancerzy (Nora Hageneier, Laura Keil, Maria Zimmermann, Sebastian Fiedor, William MacQueen i Niko van Harlekin) z właściwą sobie precyzją znaleźli perfekcyjną tonację, budując zwarte przedstawienie z rytmicznych ruchów. Poszczególnych scen i ich kombinacji jest w ciągu godzinnego spektaklu wiele. Tancerze wypróbowują możliwości swojego ciała. Z impulsem, energią i oddechem „przekazują” sobie fragmenty tanecznego układu. A tańczą tak równo, jakby czuli siebie nawzajem przez skórę. Synchroniczne układy to niezwykła, dynamiczna mozaika.

Wszystko składa się w rodzaj muzyczno-tanecznej medytacji nad problemem oszalałego fanatyzmu i nietolerancji, który jawi się nam tu nie tylko jako problem wyłącznie religijny, lecz także jako problem społeczny i psychologiczny. Tak zaczyna się wielka gra interpretacji oraz dopowiedzeń. Obnażone tu zostały najniższe ludzkie instynkty, te prowadzące do unicestwienia jednostki. Uwalniane są nie tyle demony wyhodowane w ludzkiej duszy, co pochodzące z piekła diabły nasłane przez wichry historii. Pokonała je matczyna miłość, nie idealna i sielankowa, ale trudna, zraniona i ciężko doświadczona.

„Hagazussa II” to świadomość użycia każdego gestu, rekwizytu, światła i dźwięku. Taki odbiór udowodnił, jak olbrzymie możliwości otwiera połączenie tańca nowoczesnego, oryginalnych lalek skonstruowanych przez Levana Mantidze oraz mistrzowskiej animacji. W kreacji tego widowiska bardzo pomogła scenograf i autorka kostiumów Agathe MacQueen, która przestrzeń zagospodarowała tu minimalistycznie, pustkę sceny (posypanej z ogromnej góry popiołu) ożywiają lalki i aktorzy (tancerze i lalkarze).

Szczególną rolę w przedstawieniu pełni muzyka, skomponowana przez Steffena Cieplika. Dzieło jest nierozerwalnie związane z akcją i postaciami. Dźwięki włączają się niczym jeszcze jedna postać w bieg wydarzeń, podkreślając dramatyzm sytuacji, pojedyncze akordy budują atmosferę napięcia i niepewności, a miejscami zlewają się stopniowo w prawdziwą kakofonię.

Kto nie zdążył na premierę spektaklu „Hagazussa II - taniec i lalka odkrywają na nowo legendy i mity”, będzie mógł go jeszcze obejrzeć 11 lub 18 listopada o godz. 19.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (10)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
485
Tak
24%
Nie
40%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group