Czy przepiękna rzeźba podzieliła los kaflowych piecy, drewnianych i kamiennych figurek, kominków i sakraliów, na które ostrzą sobie zęby miłośnicy zabytków, którzy chcą wzbogacić swoją kolekcję niekoniecznie zgodnie z prawem?
Obiekt przy ulicy Wolności trafił w końcu do rąk osoby prywatnej. Pod koniec roku pomnik Diany zniknął z dotychczasowego miejsca. Urząd ochrony zabytków uspokaja jednak – marmurowa Diana została przekazana do pałacu w Staniszowie. Ale w wielu przypadkach dawne precjoza giną bezpowrotnie.
– Właściciel prywatnej posesji zwrócił się do mnie z zapytaniem, czy pomnik mógłby zostać przekazany do Staniszowa, ponieważ Diana bardziej związana jest z tą miejscowością niż z Jelenią Górą. Nowy właściciel zobowiązał się do wyeksponowania jej w galerii i konserwacji, na którą poprzedni nie miał wystarczających środków – wyjaśnia Wojciech Kapałczyński, szef delegatury Służby Ochrony Zabytków w Jeleniej Górze.
Kolejnym krokiem będzie wpisanie Diany do rejestru zabytków, w którym jeszcze nie figuruje. Dzięki temu cenny obiekt zostanie objęty ścisłą ochroną konserwatorską. – Jeśli o zarejestrowanie wystąpi osobiście właściciel, ma szansę na pomoc finansową i dotację na prace konserwatorskie. A koszt konserwacji Diany nie jest mały – wynosi około 20 tys. zł.
Takiego szczęścia jak pomnik Diany nie miały niedźwiadki stojące przy schodach budynku na ul. Krasickiego. – Dom, przy którym stały wpisany był do rejestru zabytków, więc ochrona obejmowała również je. Niestety, nie udało się ich upilnować i padły łupem złodziei. O przestępstwie powiadomiliśmy organy ścigania, ale do dzisiaj ani sprawcy, ani obiekt nie zostali odnalezieni – wyjaśnia W. Kapałczyński.
Jego zdaniem największą plagą są kradzieże w obiektach sakralnych. Ze świątyń systematycznie giną najcenniejsze elementy wystrojów, a przestępcy są doskonale zorientowani w wartościowych zasobach świątyń. Ułatwieniem dla złodziei jest fakt, że większość kościołów, szczególnie w niewielkich miejscowościach, nie posiada żadnych dodatkowych zabezpieczeń, które mogłyby utrudnić szabrowniczy proceder. – W najgorszym roku liczba kradzieży doszła do dziesięciu – dodaje.
Równie często urząd ochrony zabytków otrzymuje informacje o zniknięciach pomników, rzeźb, zabytkowych elementów ozdobnych, pieców kaflowych. Giną także rzeczy z obiektów opuszczonych – z dawnych pałaców, domów, dworków. – Nie znamy jednak rzeczywistych liczb, bo właściciele często w ogóle nie zgłaszają tego typu kradzieży – często boją się albo sami biorą w nich udział. Dwa lata temu zauważyłem np., że znikła rzeźba, akt leżącej kobiety, sprzed sanatorium “Agat”. I nikt przez cały ten czas nie zgłosił do nas tego faktu – usłyszeliśmy od W. Kapałczyńskiego.
Nie brakuje obiektów, które wciąż są rozkradane. To pałac w Tomaszowie czy kominki w pałacu w Maciejowcu. – Prawie na naszych oczach rozbierany był zabytkowy piec kaflowy, a proces wymuszania na właścicielu, by podjął jakieś działania okazał się bardzo mozolny – potwierdza i dodaje, że ludzie szabrują ile się da, a przepisy prawne są bardzo skomplikowane i często zaskakujące. – Przykładowo, prokuratura stwierdza, że jeśli mamy do czynienia z prywatnym właścicielem, możemy wystąpić przeciwko niemu tylko na drodze cywilnej, co znacznie utrudnia i wydłuża całą sprawę – mówi konserwator.