Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 9320
Zalogowanych: 25
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Józef Sarzyński wraca do rady z… refleksją

Piątek, 22 lipca 2016, 8:09
Aktualizacja: Sobota, 23 lipca 2016, 8:15
Autor: Angelika Grzywacz–Dudek
Jelenia Góra: Józef Sarzyński wraca do rady z… refleksją
Fot. Angelika Grzywacz–Dudek
Po powołaniu Piotra Paczóskiego (SLD) na stanowisko zastępcy prezydenta Jeleniej Góry, do rady miejskiej (na jego miejsce) wróci Józef Sarzyński, który z samorządem Jeleniej Góry jest związany nieprzerwanie od 1994 roku. Ponownie zasiądzie przy stole obrad na przełomie sierpnia – września. Dzisiaj dzieli się refleksjami na temat obecnej polityki Miasta, a także nieudanych dla siebie ostatnich wyborach.

Angelika Grzywacz-Dudek: Wraca pan do rady miejskiej po 1,5-rocznej przerwie. Jak pan ocenia obecną politykę miasta?

Józef Sarzyński: Jeśli chodzi o Radę Miasta w Jeleniej Górze, to jestem przekonany, że jej działania od strony merytorycznej i intelektualnej są coraz bardziej jałowe. Coraz bardziej wkraczają w sferę polityki, a nie w sferę merytoryczną. To pozwala szeregu ludziom zaistnieć ciekawymi wypowiedziami, ale nie rozwiązuje problemów. Z drugiej stronie mieszkańcy mają wrażenie marazmu w Jeleniej Górze. Ja jeżdżę autobusami i słyszę różne rozmowy i dyskusje. Najczęściej słyszę, że w mieście się nic nie dzieje, co też nie jest do końca prawdą, ale ta opinia społeczna ma swoją wartość i zawsze trzeba o niej pamiętać.

- Czy zmiana na stanowisku zastępcy prezydenta Jeleniej Góry i powołanie Piotra Paczóskiego to dobre posunięcie prezydenta?

J. S: Od strony zarządzania i administrowania miastem, jest to właściwy kierunek, dlatego że budowanie większości w radzie pozwoli prezydentowi na bezkolizyjne realizowanie swojego programu, lepszego czy gorszego. Natomiast w oparciu tylko i wyłącznie o merytorykę, to upolitycznienie Rady Miejskiej powoduje, że jest ona torpedowana. W moim przekonaniu, ta merytoryczność działań urzędu stoi pod znakiem zapytania. Popatrzmy na realizację budowy stadionu, Term i innych inwestycji. Najdelikatniej można powiedzieć, że były tam pewne niesprawności wynikające z braku wiedzy o realizacji takich inwestycji. Ludzie patrzą, że coś się zrobiło. Pytanie jest tylko za ile, w jakim czasie i czy przyniosło to taki efekt, jaki planowaliśmy. Sam fakt zrobienia czegoś za publiczne pieniądze nie jest wielkim wyzwaniem ani sukcesem.

- Czy Piotr Paczóski to dobry kandydat na zastępcę prezydenta Jeleniej Góry?

J. S.: Z tej perspektywy, w jakiej jestem, nie mogę tego oceniać. Ja byłem zastępcą prezydenta przez dwie kadencje (od 1998 roku) i wiem, że to ciężki kawałek chleba. Sukcesy są prezydenta, a robota i porażki – zastępcy. Najważniejsze jest jednak to, by zastępca nie był ślepym wykonawcą. Dobrze byłoby, gdyby realizowane projekty były po uzgodnieniu z zastępcą i z jego aprobatą.

- Od 1994 roku nieprzerwanie był pan wybierany przez mieszkańców na radnego rady miejskiej. W ostatnich wyborach tych głosów zabrakło. Był pan rozczarowany?

J. S.: Oczywiście, że byłem rozczarowany. Z jednej strony odpowiedzialny jest system wyborczy, a z drugiej strony przy takim poparciu dla mojego komitetu wyborczego mandat mogła otrzymać tylko jedna osoba. Niezależnie od tego wydawało mi się, że powinienem wygrać. Tymczasem zabrakło mi głosów, ale parę rzeczy mnie w kampanii zawiodło. Kilka osób nie wywiązało się z tego, za co zapłaciłem. Do tego doszły jeszcze inne przyczyny. Są tacy kandydaci, którzy są praktycznie bez przekonań i oni uzyskują duży poziom poparcia niezależnie od tego skąd skartują. A jeśli ma się jakiś w miarę ugruntowane poglądy i stara się ich bronić, to u wielu wyborców nie znajduje zrozumienia. A do tego poziom zainteresowania mieszkańców tym, kto funkcjonuje w radzie czy w zarządzie, administracji jest znikomy i sięga około 5-10 procent wszystkich mieszkańców. Reszta funkcjonuje na zasadzie wskazań po preferencjach politycznych.

- Czy miał pan kiedyś pokusę odejścia z SLD?

J. S.: Ta pokusa funkcjonuje zawsze u człowieka myślącego. (…). Natomiast jeśli idzie o lewicę, to w ostatnim okresie mamy do czynienia z pełnym marazmem, utratą działań programowych. Te dzisiejsze działania nie wiadomo do kogo są kierowane. Sprawy socjalne bardziej opanował PiS, niż lewica. Jeśli chodzi o sprawy światopoglądowe, to są kierowane do relatywnie niewielkiego elektoratu. A pozostała część przyjmuje je negatywnie.

- Czy w kolejnych wyborach będzie pan startował?

J. S.: To zależy od mojego stanu zdrowia i od stanu mojego umysłu. Większość ludzi kojarzy człowieka z określonym wiekiem, nie patrząc na to, że dużo młodsi są czasami bardziej skostniali. Nie wiem jednak czy mnie nie opanuje to skostnienie, bo wtedy wolałbym odejść.

- A gdyby pan zdecydował się startować w wyborach to jako niezależny kandydat, czy z komitetu SLD?

J. S.: To nie jest takie proste. Obecny system wyborczy pokazuje, że komitety bezpartyjne nie uzyskiwały w Jelenie Górze prawie żadnego mandatu za wyjątkiem takich, które były kojarzone z osobą funkcjonującego czy byłego prezydenta. Startowanie indywidualne wymaga gigantycznej roboty, więc trzeba by było się zastanowić i albo wystawić charyzmatycznego kandydata na prezydenta, albo próbować samemu. Dla mnie nie jest to już jednak czas na start w wyborach na prezydenta.

- A czy w SLD jest odpowiedni kandydat, który mógłby powalczyć o prezydenturę?

J. S.: Myślę, że jest wielu ludzi nieodkrytych, którzy dopiero jak otrzymują mandat to udowadniają, że są świetni, albo odwrotnie. Jest wielu ludzi mądrych, posiadających wiedzę i doświadczenie, szczególnie w firmach i przedsiębiorstwa, ale oni nie chcą się bawić w jałowe działania.

- Przed panem dwa lata pracy radnego. Jakie są pana najważniejsze cele?

J. S.: Z grubsza będę próbował realizować to, co przedstawiałem w swojej kampanii wyborczej. Uważam, że nie można dalej iść drogą pewnej drapieżności Miasta w stosunku do mieszkańców, z punktu widzenia tych wszystkich podatków i opłat. Z drugiej strony - załatwianie drobniejszych spraw poza wiodącymi inwestycjami, a po trzecie - realizowanie tylko tych inwestycji, które w późniejszej perspektywie mogą mieć dla miasta jakieś zasadnicze znaczenie. (…) Jestem radnym z Zabobrza, którym zarządza przede wszystkim Jeleniogórska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Ja będę zabiegał o doprowadzenia w końcu do realizacji remontu zameczku, gdzie powstałoby centrum kultury i spotkań. Na Zabobrzu nie ma bowiem nawet porządnej kawiarni. Dzisiaj dyskutuje się nad lokalizacją hali widowiskowo-rozrywkowej. Dla mnie są dwie lokalizacje: za Liroy Marlin lub przy ul. Lubańskiej. Wiadomo, że zdecyduje większość. Mi chodzi o to, by Zabobrze miało coś więcej, niż tylko handel i usługi. Nie mogę jednak zawężać swojej działalności tylko do Zabobrza. Jeśli chce się być przyzwoitym radnym, to trzeba patrzeć na interes całego miasta, a nie tego miejsca, w którym mnie wybrano, bo to jest uprawianie polityki na zasadzie „ja sobie kupię wyborców”. Moim zdaniem, trzeba patrzeć troszkę szerzej.

Dziękuję za rozmowę.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (58)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
422
Tak
22%
Nie
39%
Czasami
26%
Nie chodzę
12%
 
Głos ulicy
Dlaczego biegają?
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
Rozmowy Jelonki
Jakie jajka lepsze?
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
 
Piłka nożna
Jedziemy na Euro, ale w grupie czekają potęgi! [PLAN]
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group