Piątek, 29 marca
Imieniny: Helmuta, Wiktoryny
Czytających: 7509
Zalogowanych: 5
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Jelenia Góra: Dziś Dzień Zaduszny – wspominamy zmarłych

Czwartek, 1 listopada 2007, 7:18
Aktualizacja: Środa, 21 listopada 2007, 15:04
Autor: AGA/TEJO
Jelenia Góra: Dziś Dzień Zaduszny – wspominamy zmarłych
Fot. Agnieszka Gierus
Nekropolie odżyją blaskiem życia tych, których już nie ma. W płomieniach zniczy zobaczmy postaci, które odeszły do wieczności, ale ich egzystencja nie pozostała bez wpływu na jeleniogórską rzeczywistość. Artur Hartung, Eugen Fuellner. Tadeusz Steć i Leszek Krzeptowski. Roman Niegosz, Marian Południkiewicz. I tysiące innych. Znanych i nieznanych, którzy proszą w ten jedyny dzień o chwilkę refleksji nad zapaloną świeczką.

Chodźmy na spacer w Zaduszki. Największe cmentarze jeleniogórskie zapraszają. Otworem stoją nekropolie w Cieplicach. Niemal całe miasta po drugiej stronie życia. Ich mieszkańcy chodzili tymi samymi ulicami, co my. Niektórym kłanialiśmy się na dzień dobry. Innych pamiętać nie możemy. Jeszcze inni znaleźli się tu zupełnie przez przypadek. Ale są razem. Tam, w tych miejscach.

Burmistrz prosił o podwyżkę
Naprzeciwko kwatery żołnierzy Armii Czerwonej – tuż u stóp kaplicy św. Michała Archanioła na cmentarzu przy ulicy Sudeckiej, skąd wielu jeleniogórzan udawało się w swoją ostatnią drogę – pagórek.
Wśród polskich nagrobków jest kilka charakterystycznych, poniemieckich. Zaniedbanych, zarośniętych mchem pokrywającym zszarzałe granitowe mogiły. Rzadko kto zapali tam świeczkę. Nazwiska pokryte patyną czasu i brudem. Ale jedno jest bardzo czytelne, niedawno odnowione farbą z granulkami złota. Dziwnie kontrastuje z ogólnym zaniedbaniem pobliskich kwater. Artur Hartung. Burmistrz swojej ulubionej Jeleniej Góry, jak wyryto na stylizowanym krzyżu, płaskorzeźbie w granitowym bloku. Rządził miastem w latach 1904–1920. To czasy największego rozkwitu i zarazem początku wielkiego kryzysu, który dopadł Niemcy po przegranej I Wojnie Światowej.

Jelenia Góra nie odpłaciła się mu należycie za zasługi. Emerytowany Hartung starannym gotyckim pismem z racji swoich 70. urodzin prosi w 1929 roku o podwyżkę uposażenia emerytalnego. Wcześniej, na początku XX wieku jeszcze zanim zasiadł w najważniejszym gabinecie ratusza, pisał jeszcze bardziej kaligraficznie: idealnie linijka po linijce. Później jego pismo nieco zniekształcił wiek i troski codzienności.

Hartunga zauważono, kiedy go już nie było. Zlecenia druku w gazetach jeleniogórskich nekrologu po odejściu z tego świata byłego burmistrza kazał sporządzić burmistrz dr Bluemel. Data: 28 grudnia 1936 roku. Na jednej kartce nad poleceniem wysłania do wdowy po samorządowcu Clary Hartung Kleinstauber listu kondolencyjnego. Ale pochówek miał skromny. Tak samo, jak nagrobek.

Mogiła Hartunga jest jedną z nielicznych całkowicie zachowanych pochodzących sprzed 1945 roku na starym cmentarzu przy ul. Sudeckiej. Kiedy miasto zajęli Polacy, niektórych pochowanych tu mieszkańców ekshumowano. Wielu pozostało, choć nikt o tym nie wie. Kwatery jeszcze innych rodzin, zwłaszcza te bogatsze, zaadoptowali dla siebie nowi osadnicy, którzy prędzej czy później stali się lokatorami tego niezwykłego miasta.

Wszyscy równi
Kwatera zasłużonych wytyczona w larach 70–tych minionego wieku. Tam pierwszy starosta jeleniogórski Wojciech Tabaka, który po 1945 roku organizował polską administrację, wspomina, jak podpisywał pierwsze dokumenty, sporządzone jeszcze po rosyjsku. I jak czerwonoarmista strzegł jego pokoju, gdy zamieszkiwał w lokalu przy ulicy Okrzei, przydzielonym mu służbowo. Służbowo także dostał swoje ostatnie mieszkanie.

Miał tu być wieczny adres innych ważnych. Często chowanych bez krzyża i w świeckim ceremoniale. Ale czasy się zmieniły. Nawet na cmentarz przyszła równość i kwatery zarezerwowane dla działaczy zajęli szarzy obywatele.
Z kolei ci zasłużeni spoczęli zupełnie w przypadkowych miejscach. Maciej Szatkowski, pierwszy wojewoda jeleniogórski, Michał Mierzwa (szef województwa w latach 80–tych). Kazimierz Żurawski, prezydent Jeleniej Góry gierkowskiej dekady. Senator Jerzy Cieślak, były lekarz wojewódzki, który jeszcze prężnie startował w wyborach w roku 2001. Marian Południkiewicz, nieodżałowanej pamięci lekarz sportowy, radny i społecznik Jeleniej Góry, który z synem w 2003 roku zginął tragicznie w wypadku pod Bolkowem. Lista obecności w tym mieście nieobecnych jest znacznie dłuższa. Całej nie sposób wymienić.

Tam też jest mogiła – krzyż, symbol ofiar sowieckiego totalitaryzmu z lat 1939 – 1956. Ludzi bez nazwisk. – Gdzie są ich groby, Polsko. Gdzie ich nie ma? Ty wiesz najlepiej i Bóg na niebie – te słowa Jana Pawła II zobaczą setki jeleniogórzan, którzy w czwartek zapalą tam znicze.
I pójdą na inne, równie symboliczne miejsce – Kwaterę Ofiar Faszyzmu. Przy okazji światełko zapłonie też na skromnych mogiłach krasnoarmiejców.

Kilkadziesiąt metrów dalej grób plut. podch. Franciszka Jasińskiego, funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który zginął w sierpniu 1946 roku w wieku 24 lat. – Walczył od Lenino do Berlina, a teraz padł na posterunku z rąk reakcji lecz brak jego wśród nas będzie pomszczony – głosi sporządzony koślawą polszczyzną napis na mogile, która znajduje się w kwaterze poległych w walce o umacnianie władzy ludowej.

Lux perpetua
Najjaśniej będzie u stóp grobowca księdza prałata Dominika Kostiala, proboszcza parafii św. Erazma i Pankracego, znanego z otwartego na wszystkich serca. Znicz, lampka, świeczka na Jego mogile to niemal tradycja i obowiązek każdego odwiedzającego największy jeleniogórski cmentarz w listopadowych dniach zadumy. Kiedy zebranymi smaga zimno i silny wiatr, od ognia bije przyjemne ciepło i ogrzewa mieszkańców. Niczym dobra dusza księdza, która zawsze nawet dla grzeszników znajdowała ciepło.

Także jasnością światła wieczności przypomni o sobie ks. płk Wilhelm Kubsz, proboszcz parafii garnizonowej pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Człowiek historia. Ten, który poświęcił Ludowe Wojsko Polskie w Związku Sowieckim. Narodził się dla nieba 24 lipca 1978 roku. Jelenia Góra żegnała Go bardzo podniośle, choć nie z takim żalem, jak ks. Dominika Kostiala.

Wilhelm Kubsz nie spocznie jednak na nekropolii przy swoim parafialnym kościele. Jednej z najstarszych w mieście, gdzie spoczywały szczątki patrycjuszy niemieckich, którzy ufundowali Kościół Łaski. Po 1945 rodziny zmarłych – jeśli jeszcze istniały – zabrały do ojczyzny ich szczątki. A same kaplice niszczeją z braku troski i kompletnego wyczucia bogactwa historii. Mało kto światełko zapali, bo wśród jeleniogórzan gaśnie świadomość, że tam był cmentarz. I nawet melancholijnie patrząca w niebo rzeźba z jedynego zachowanego grobowca kupca Corneliusa Frantza brana jest za parkowy pomnik, a nie za miejsce wiecznego spoczynku fundatora dzwonów kościelnych.
Tu przychodzą narkomani i pijacy, aby bezcześcić to nieoznaczone miejsce, tak ważne dla historii Jeleniej Góry.

Pogaduszki Stecia z Fuellenerem
Łuna blasku świec i zniczy oświetli niebo cieplickie. Tu, na najstarszej w uzdrowisku nekropolii, też nie brakuje znanych mieszkańców, którzy w zaduszkowy wieczór proszą o chwilkę pamięci.

Z za rogu wyłoni się wieczne mieszkanie Tadeusza Stecia, przewodnika legendy, kolekcjonera, człowieka instytucji, którego nieznany zbrodniarz zabił młotkiem w 1993 roku.
Chodzący leksykon Śląska – tak go nazywali – jako dobry duch Karkonoszy na pewno przechadza się po cmentarnych alejkach, których geografię poznał bardzo szybko. Z pewnością tu też pisze swoje przewodniki, kontynuację opowieści o Karkonoszach i Sudetach Zachodnich. I rozpamiętuje chwile, kiedy prowadził schroniska, oprowadzał wycieczki, śpiewał chorały w krzeszowskiej bazylice. Wspomina, jak częstował swoją słynną herbatą z wiecznego termosu żonę premiera Jaroszewicza, kiedy premierostwo korzystając z jego usług, spacerowało po karkonoskich szlakach.
Wytycza też szlaki, nie tylko ten Zamków Piastowskich, dzięki któremu rzesze turystów poznają uroki i dzieje Ziemi Jeleniogórskiej i Dolnego Śląska. Kiedy już odszedł z wieczną wycieczką, pamiątkowa tablica, poświęcona jego pamięci, została też umieszczona na Symbolicznym Cmentarzu Ofiar Gór w Kotle Łomniczki.

Sąsiadem Stecia jest Eugen Fuellner, przemysłowiec z Warmbrunn. Dogadują się świetnie, bo Steć niemiecki zna doskonale. Zanim jednak mieli możliwość ucięcia sobie pogawędki w cieplickim mieście nieobecnych, Fuellener uruchomił największą niegdyś w Europie Fabrykę Maszyn Papierniczych w Cieplicach. Miał z niej ogromny majątek. Był obywatelem świata. Fabryka, której szczyt rozwoju przypada na 2 połowę XIX w., była przedsiębiorstwem liczącym się na rynkach krajów europejskich i poza kontynentem. Produkowane tam maszyny eksportowane były nie tylko do krajów europejskich, lecz także do Ameryki i Japonii.

Sam Fuellner pewnie wciąż dumny jest z tytułu kawalera francuskiej Legii Honorowej i rajcowaniu w królewskiej kamerze (izbie). Szczyci się tytułem doktora honoris causa przyznanego mu przez politechnikę dawnego Wrocławia. I pewnie z rozżaleniem spogląda na zaniedbane w wielu miejscach Cieplice, które uwielbiał. Do tego stopnia, że założył Park Norweski i zafascynowany pewnym pawilonem w Oslo, kazał wybudować identyczne dzieło przy jednej z jego alejek. Była tam restauracja, jest – Muzeum Przyrodnicze.
Od 24 maja 1925 roku mieszka przy innej alejce nekropolii przy ul. Jagiellońskiej. Domem jego i żony Clary jest secesyjny grobowiec, na którym postać Chrystusa woli nie patrzeć na otaczający świat.

Requiem aeternam
Z cmentarza w Piechowicach od 2003 roku słychać gawędy Leszka Krzeptowskiego, Sabały Karkonoszy, nazwanego tak, ponieważ czarował pięknym słowem o górach. Słowem i czynem, bo był jednym z założycieli Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego jeszcze w latach 50–tych. On także wydeptywał szlaki pozostawione przez Tadeusza Stecia. Na Śnieżkę wszedł dwa tysiące razy. Ile zrobił górom zdjęć? Tego nie wie nikt.
W 78 rocznicę urodzin z inicjatywy kilku najbliższych przyjaciół odsłonięto w Piechowicach granitową tablicę poświęconą jego pamięci.

Nie byłoby sławy Cieplic, gdyby nie badania naukowe i przewodniki Kaspara Schwenckfeldta. Człowieka renesansu, śląskiego Pliniusza, jak go nazywano, przyrodnika i lekarza, doktora medycyny i geologa. Skatalogował florę regionu. Prekursor mineralogii i wód termalnych wydał monografię uzdrowiska Cieplice Śląskie zatytułowaną „Hirschbergischen warmen Bades – Jeleniogórskie gorące źródła”. Ta analiza cech fizycznych i chemicznych oraz wartości medycznych tutejszych źródeł zachęciła pierwszych kuracjuszy do przyjazdu do ciepliclich gorących wód. A zalecane przez Schwenckfeldta metody kuracji są aktualne do dnia dzisiejszego.
Ale świeczki pamięci na jego grobie nikt nie zapali, bo nie wiadomo, gdzie znalazł swoje wieczne mieszkanie po przeprowadzce w 1609 roku.

Dona eis, Dominae
Są też jeleniogórzanie, którzy na ogień wspomnienia zasługują, ale jakoś chętnych do jego zapalenia zbyt wielu nie ma. Choćby Roman Niegosz, szef Regionu Jeleniogórskiego NSZZ Solidarność i poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego, wybrany w 1989 roku. Zacny mecenas Jerzy Lachowicz, dobra dusza działaczy samorządowych w wolnej Polsce. I wielu innych, o których obecne pokolenie jeszcze nie pamięta. Pozostaje nadzieja, że następne pójdą drogą należnej pamięci.
Agnieszka Gierus
Konrad Przezdzięk
FOT. AGNIESZKA GIERUS

Pytania bez odpowiedzi
Spoczywający na jeleniogórskim cmentarzu przy ul. Sudeckiej czerwonoarmiści polegli, podobno, wyzwalając miasto pod wodzą nijakiego Zajcewa. Czy naprawdę? W okolicach stolicy Karkonoszy nie toczyły się żadne walki z hitlerowcami, więc domysłów, dlaczego z tego świata odszedł kilkudziesięciu sołdatów bratniej armii, jest sporo. Czy byli ofiarami karnej kampanii? Czy zmarli, bo wypili skażony alkohol? Czy też ich ciała zostały przetransportowane z pobliskich frontów, choćby z Lubania, gdzie najbliżej Jeleniej Góry grzmiały ostatnie kanonady II Wojny Światowej? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi.

Zaduszki w Internecie
Zdaniem historyka Marcina Zawiły, dyrektora Grodzkiej Biblioteki Publicznej, jeleniogórzanie dużo wiedzą o przeszłości miasta: tramwajach, zabytkach, fabrykach. Wiedzą nawet, gdzie były kiedyś podrabiane niemieckie funty. Nie pamiętają jednak o ludziach, którzy tu żyli i mieli wpływ na nasz region. – Aby przypomnieć te postacie, na stronie Jeleniogórskiej Biblioteki Cyfrowej przygotowaliśmy Słownik Biograficzny Ziemi Jeleniogórskiej. Opracowanych jest już prawie 50 sylwetek – mówi Marcin Zawiła. Dodaje, że w zasobach panuje deficyt sportowców, których na naszych ziemiach nie brakowało. – Dlatego zwracam się z prośbą do mieszkańców, aby w świąteczne dni, gdy już zapalą świeczkę na grobach, odwiedzili również naszą stronę (http://jbc.jelenia–gora.pl) i poczytali trochę o zasłużonych jeleniogórzanach. A jeśli mają wiedzę o kimś ważnym, to niech skontaktują się z nami – prosi Marcin Zawiła.
Przedsiębiorcy, naukowcy, przewodnicy górscy, sportowcy i politycy – Jelenia Góra obfituje w wiele ważnych postaci związanych z miastem. Warto więc przy okazji dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek przybliżyć sylwetki kilku z tych, którzy już dawno odeszli w zapomnienie.

Chodzimy po starych cmentarzach
W Jeleniej Górze jest kilka dawnych nekropolii, które zostały zlikwidowane. Warto mieć świadomość, że istnieją. To poza wspomnianym cmentarzem ewangelickim przy kościele św. Krzyża, kirkut (cmentarz żydowski, naprzeciwko komunalnego przy ul. Sudeckiej. Dzisiejszy pawilon Plus i skwerek są w miejscu dawnego cmentarza św. Ducha, gdzie także była kaplica rozebrana na początku XX wieku. Kościół pw. Matki Bożej Królowej Polski i św. Franciszka z Asyżu budowany jest na terenach po zlikwidowanym cmentarzu niemieckim. Znalezione podczas prac ludzkie szczątki zostały pochowane we wspólnym grobie oznaczonym specjalną tablicą pamiątkową. Dawne cmentarze są także w Raszycach, przy kościele św. Wojciecha, przy ul. Chłopskiej i na Wzgórzu Grota Roweckiego.

Katakumby niedostępne
Nagrobne płaskorzeźby w murze przy kościele św. Jana Chrzciciela w Cieplicach przypominają o świetności rodu Schaffgotschów, do 1945 roku właścicieli wielu gruntów w Kotlinie Jeleniogórskiej. Doczesne szczątki magnatów spoczywają w katakumbach świątyni w drewnianych sarkofagach. Wśród nich jest grób Fritza Schaffgotscha, który we wrześniu 1939 roku poległ blisko Skierniewic w Kampanii Wrześniowej. Wcześniej został wcielony do Wehrmachtu i wysłany na front. Zginął od kuli polskiego żołnierza, kiedy patrolował okolice. Katakumby cieplickie mogłyby być otwarte dla zwiedzających, ale nie zgadza się na to parafia prowadzona przez ojców Pijarów.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (8)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
474
Tak
24%
Nie
40%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group