Wtorek, 23 kwietnia
Imieniny: Jerzego, Wojciecha
Czytających: 12297
Zalogowanych: 23
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Deptanie po umarłych

Niedziela, 1 listopada 2009, 8:35
Aktualizacja: Poniedziałek, 2 listopada 2009, 16:16
Autor: TEJO
JELENIA GÓRA: Deptanie po umarłych
Ivo Łaborewicz: to wspaniałe dzieło architektury i rzeźby może być prawdziwą dumą miasta, ale też przykładem zdziczenia ludzkich obyczajów, bezradności władz różnych szczebli i powodem do wstydu dla jeleniogórzan
Fot. TEJO
– Chyba tak bardzo źle się jeleniogórzanom się nie powodzi, skoro po śmierci nawet zapewniają sobie taki przepych – miał powiedzieć w 1759 roku król pruski Fryderyk II oglądając z okien Pałacu Gottfriedów przepiękne grobowce przy Kościele Łaski pod Krzyżem Chrystusa. Władcy nawet przez myśl nie przeszło, że tak mogą wyglądać miejsca odpoczynku… wiecznego.

Dziś, niemal równo 250 lat temu po wizycie króla, dawny pałac tylko dla uważnego obserwatora zachował w sobie coś z budowli wyjątkowej. Rozparcelowany na mieszkania, sklep i zakład fotograficzny, wtłoczony w późniejszą zabudowę – która stanęła na otaczających niegdyś tę perełkę architektury ogrodach – stracił bezpowrotnie swą pałacowość. O wizycie monarchy pamiętają tylko historycy, a grobowce, które władca wziął za pałace, rozsypują się. Takiego spustoszenia, Czytelniku, dokonał tu czas i ludzie.

Marność nad marnościami
Kiedy jednak zagłębiasz się w resztki dawnych wspaniałości przekroczywszy bramy niegdysiejszego cmentarza założonego przy Kościele Łaski pod Krzyżem Chrystusa w 1710 roku, a więc wcześniej niż powstała w tym miejscu świątynia, nie możesz oprzeć się klimatowi tego miejsca. Mieszanki nostalgii z grozą baroku, którego dewiza: „Vanitas, vanitatum et omnia vanitas” woła niemal z każdego szczegółu tamtej świetlisto-mrocznej epoki. A naturalistycznie rozkładający się trup wyrzeźbiony ręką nieznanego artysty boleśnie ci przypomni, gdzie jest miejsce nas wszystkich.

Czynną nekropolią przestał być 1 kwietnia 1880 roku. Wtedy zakazano grzebania ciał w nowych grobach. – Prochy i szczątki można tu było odtąd składać jedynie przy zachowaniu bardzo rygorystycznych przepisów sanitarnych, wyłącznie w już istniejących grobowcach oraz rodzinnych kaplicach pogrzebowych – mówi Ivo Łaborewicz, historyk i szef oddziału jeleniogórskiego Archiwum Państwowego we Wrocławiu.

Takie pochówki zdarzały się jeszcze do 1946 roku. Kiedy Niemcy opuścili polską już Jelenią Górę, a kościół ewangelicki – pozbawiony wiernych – przejęła parafia rzymsko-katolicka, cmentarz popadł w zapomnienie. Niczym tajemniczy żydowski kirkut (wg zasad wyznawców judaizmu, cmentarzy nie wolno remontować, muszą się same rozpaść) straszył przez kilkadziesiąt lat upiorną atmosferą grozy zniszczenia.

Wiadomo, że skazany był na zagładę, która musiała wcześniej czy później nastąpić. Pochowanych tu zmarłych ekshumowano. Czy wszystkich? Nie wiadomo. O część ciał zatroszczyli się pozostali przy życiu niemieccy krewni. Nieznany jest jednak los pozostałych szczątków. Z dawnych cmentarnych alejek urządzono alejki parkowe niwelując teren i obsiewając go trawą. Pozostało 19 grobowców rodzinnych. Każdy z nich kryje cząstkę dziejów naszego miasta i jego dawnych mieszkańców.

Oni tu byli
„Czytelniku! Podziwiam wskazane przez boskich mędrców drogi, i nie dziwię się, że widzę Cię w tęsknej i żałobnej nadziei. Widzisz, gdzie stoisz? Stoisz przed nagrobkiem pana Christiana Samuela Mentzla – to początek bogato zdobionego nekrologu wydanego w 1749 roku, który był ostatnim rokiem życia 15-letniego chłopca.
Tego napisu nie znajdziesz na dawnym cmentarzu. Także nagrobka podobnego do tego, wydrukowanego na przepięknie zdobionym akcydensie tu nie zobaczysz. Dzieło ukazało się drukiem, który ujrzał ponownie światło dzienne z okazji 300-lecia drukarstwa jeleniogórskiego – 240 lat po zejściu z tego świata bohatera publikacji. Syna zmarłego rok wcześniej Christiana Menztla oraz Elizabeth – dziedzica łomnickiego i potomka jednej z najbogatszych rodzin jeleniogórskich epoki baroku.

Młody Christian, Czytelniku, jest jednym z wielu, których szczątki doczesne spoczęły na cmentarzu okalającym Kościół Łaski pod Krzyżem Chrystusa. Nekropolii już od dawna nie ma. Nie ma też prochów tych, którzy mieli tam odpoczywać w spokoju na wieki wieków. Splot historycznych wydarzeń przerwał spokój zmarłych, ale pozostali obecni nie tylko duchem, ale i w wyrytych w epitafiach literach zawierających lakoniczną, ale jednak wzmiankę o tym, kim byli. O tym, że byli.

Nie wiemy, z jakiego powodu Christian Samuel zszedł tak przedwcześnie z tego świata. Wiemy – o czym zapewnia nas lektura barokowego nekrologu – że był „czułym bratem, budzącym nadzieję regentem, doskonałym kupcem, oddanym wielbicielem, rzetelnym przyjacielem ludzi, etc, etc. Tych epitetów pod niebiosy wychwalających chłopca jest więcej, a – biorąc pod uwagę barokową hiperbolę i wiek zmarłego, trudno dać wszystkim wiarę. Choć na pewno w jakimś sensie oddają ból rodziny zapewne przyzwyczajonej do częstych zgonów najmłodszych. Mimo bogactwa i zapewnienia wszelkich możliwych w tamtych czasach doczesnych dóbr, nie było sposobu na szalejące choroby, które stanowiły wyrok dla istot wrażliwych: dzieci.

Wśród aniołków
i mężów
Ich miniaturowe epitafia – umieszczone na wysokości wzroku kilkulatka – zobaczymy na grobowcu kolejnej znanej, szanowanej i bogatej rodziny z Hirschbergu: von Buchsów. Juliana Sofija dawała radość swoim istnieniem jedynie przez dwa lata: urodzona w Roku Pańskim 1725 roku zeszła z tego świata 11 lipca roku 1727. Nie mogła widzieć swojego braciszka, Johanna Siegfrieda, który – jak by się to dziś napisało na dziecięcym nagrobku – „powiększył grono aniołków” 9 marca 1720 roku przeżywszy również ledwie dwa lata. Takich malutkich tabliczek jest kilkanaście. Niektóre zupełnie nieczytelne.

Czytelność zachowała natomiast płyta seniora rodziny, Daniela von Buchsa, kupca i właściciela, między innymi, wystawnej kamienicy „Pod okrętem” w Rynku. Tego budynku już nie ma: zastąpiła go, Czytelniku, atrapa postawiona w latach 60. XX wieku. Zachowało się natomiast epitafium jego właściciela z łacińskim napisem: „Pomnik ku chwale męża ogólnie szanowanego, z dobroci słynącego, z rady nieskazitelnej znanego Daniela von Buchsa, szlachcica i kupca…” A nad całością góruje groźna postać Anioła Śmierci.

Spogląda ów anioł na rzeźbę niewiasty siedzącej w zadumie ze wzrokiem skupionym na bliżej nieokreślonym punkcie nieba. Jej twarz – jak z horroru – straszy wytartą przez czas maską bez rysów, a puste oczodoły świadczą o tym, że dzieje okrutnie się z nią obeszły. Myślisz, Czytelniku, że to parkowa ozdoba ustawiona tam li tylko dla ozdoby? W błędzie jesteś. To jedyny w całości zachowany nagrobek w otwartym terenie tych jeleniogórskich „Pompei”, który wystawiono Johannowi Corneliusowi Franzowi, kupcowi jeleniogórskiemu.
W tle pomnika majaczy się wieża Kościoła Łaski pod Krzyżem Chrystusa, do którego za życia Frantz chadzał na nabożeństwa wołany dzwonem przez siebie ufundowanym. Był znanym dobroczyńcą: założył szkołę dla dziewcząt i znany był z wielu darowizn publicznych. O funeralnym charakterze rzeźby świadczą dwa piszczele wyrzeźbione na cokole tronu – gdzie opierając się o wazę z płaskorzeźbami dzieci – wpatruje się w dal niewidzącymi oczami rzeźba niewiasty…

Zapal świeczkę
Dziś mamusie i babcie prowadzą obok rzeźby swoje dzieci i wnuki za rękę i w wózkach. Młodzież latem traktuje byłe miasto umarłych jak park, którym zresztą – według założenia władz z lat 70. XX wieku – został. Kto wie, czy pod rozłożonymi na trawie w letnie popołudnia dziewczynami i chłopakami, którzy w atmosferze błogości raczą się piwem skrywanym skrzętnie przed strażą miejską, nie odpoczywa w pokoju wiecznym jakiś nieznany jeleniogórzanin, którego przeoczono podczas cmentarnej orki niemal 40 lat temu? Pamiętaj o tym, Czytelniku, jeśli chcesz bez wyrzutów sumienia byczyć się na trawniku…

Jeśli jednak nie zamierzasz iść w ślady tych, którzy przyczyniają się do deptania pamięci o przeszłości miasta i jego mieszkańców, polecam Ci serdecznie spacer wzdłuż zachowanych kaplic grobowych. Sprzyjać będzie temu atmosfera nadchodzących dni. Wszystkich Świętych, Zaduszki… Może – w chwili zadumy – zapalisz świeczkę przy nagrobku kogoś, o kim współcześni nie wiedzą, a bieg historii skutecznie ukrył ślady po nim zachowane.

Ivo Łaborewicz: to wspaniałe dzieło architektury i rzeźby może być prawdziwą dumą miasta, ale też przykładem zdziczenia ludzkich obyczajów, bezradności władz różnych szczebli i powodem do wstydu dla jeleniogórzan

Dziewiętnaście zachowanych kaplic należy do następujących rodzin (rok budowy w nawiasie): 1. Glognerów (1725), 2. Glafeyów (1716), 3. Schneiderów (1762), 4. Winklerów (1740), 5. Martensów (1757), 6. Titze’ów (1756), 7. Baumgarthów (1727), 8. Kochlerów (1728), 9. Baumgartenów (1719), 10. Katzlerów (1720), 11. Mentzlów (1726), 12. Sparr–Kühnów (1765), 13. Reallesów (1724), 14. Ihle’ów (1770), 15. Gottfriedów (1738), 16. Streifów (1738-1770), 17. Ullmanów (ok. 1770), 18. Adolfów (1719), 19. Gayerów (1755) – zestawienie według Grundmanna.

Dalszy ciąg cyklu o starych cmentarzach jeleniogórskich publikujemy na łamach tygodnika Jelonka.com

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (8)

Dodaj komentarz
komentarz usunięty

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy uważam że Poczta Polska:

Oddanych
głosów
817
wymaga dużej restrukturyzacji
66%
wymaga likwidacji
18%
jest dobrze jak jest
16%
 
Głos ulicy
Zagłosujemy na obecnego burmistrza
 
Miej świadomość
Sąsiedzi w kieszeni Putina?
 
Rozmowy Jelonki
Dzieci wypoczywały w Brennej
 
112
Kto podpalił Biedronkę?
 
Karkonosze
Jelenia Góra zielona, Śnieżka biała
 
Polityka
Jelenia Góra: Jerzy Łużniak zostaje w urzędzie
 
Polityka
Jerzy Łużniak nadal prezydentem!
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group