Czwartek, 28 marca
Imieniny: Anieli, Jana
Czytających: 10015
Zalogowanych: 10
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

JELENIA GÓRA: Czas upodlenia za szybko zapomniany

Sobota, 18 kwietnia 2009, 7:15
Aktualizacja: Poniedziałek, 20 kwietnia 2009, 7:44
Autor: TEJO
JELENIA GÓRA: Czas upodlenia za szybko zapomniany
Fot. Ania/dtp
Projekcją filmu „Opowieści gołdapskiego lasu” Tomasza Orlicza zapoczątkowano w piątek w Zdrojowym Teatrze Animacji cykl „Dziennikarze na scenie”. Przejmujący obraz o historii kobiet internowanych w byłym ośrodku wczasowym, który dziś jest sanatorium i własnością byłego oficera Służby Bezpieczeństwa to znaczący akcent otwarcia tej imprezy.

Widzów powitali Małgorzata Nauka i Piotr Bielawski, miedioznawca, który przybliżył sylwetkę obecnego w sali Teatru Zdrojowego autora filmu, czyli Tomasza Orlicza. To ceniony dziennikarz telewizyjny, dokumentalista, laureat wielu nagród i wyróżnień, mocno związany w latach 1973 – 1981 i 1989-98 z ośrodkiem Telewizji Polskiej we Wrocławiu.

Dokument Orlicza „Opowieści gołdapskiego lasu” to historia kilku kobiet internowanych w początkowych miesiącach stanu wojennego w ośrodku odosobnienia w Gołdapii. Pierwotnie wczasowisko, w ponurym początku lat 80. przemieniło się w miejsce, w którym internowano wiele Polek, w tym znanych opozycjonistek: Gajkę Kuroniową oraz Annę Walentynowicz. Wśród zamkniętych tam były także bohaterki filmu Tomasza Orlicza. Wśród nich pamiętana przez wielu znana dziennikarka telewizyjna Barbara Trzeciak.

Nie jest to jednak historia opowiedziana linearnie. Panie wspominają miesiące odosobniania i swojej osobistej katorgi z perspektywy minionego czasu, zwierzając się do kamery z trosk tamtych dni, przywołując życie osobiste i rozmaite okoliczności, których były świadkami. To wszystko w konfrontacji z dokumentami zachowanymi w Instytucie Pamięci Narodowej. I z gołdapskim bezkresem lasów w tle, miejscem pięknym, a jednocześnie groźnym i niewiadomym. W przebitkach widzimy filmowane dziś wnętrza, które osobom wówczas internowanym kojarzą się bardzo ponuro. A w których – często zupełnie nieświadomi przeszłości – leczą się ludzie.

Był to nietypowy ośrodek internowania urządzony w ośrodku wczasowym – W więzieniu wszystko było jasne: była cela, kat, ofiara. A tam – pewien komfort i sztuczność sytuacji – mówi jedna z bohaterek. Internowane panie nie dały jednak zabić w sobie ducha wolności. Wypuszczane z internowania wychodziły jeszcze bardziej umocnione i skonsolidowane. I pewne tego, że tamten system należy obalić.

Współczesność spłatała figla: w dawnym ośrodku internowania, o czym wspomina umieszczona przed nim tablica, jest sanatorium. Jego właściciel to ostatni szef Służby Bezpieczeństwa w Gołdapi, wzorowy funkcjonariusz. W filmie wystąpić nie chciał, ale swojej przeszłości się nie wstydzi. Nie potępiają go za nią także mieszkańcy, bo jest największym w okolicy pracodawcą.

– Bardzo obawiałam się tego filmu – powiedziała nam po projekcji jedna z bohaterek Anna Sobierajska z Legnicy. – Internowanie i późniejsze represje były dla mnie traumatycznym przeżyciem. Dopiero w tym roku, po tylu latach, pojechałam do Gołdapi. To wszystko razem z filmem pozwoliło mi wewnętrznie oczyścić się – dodała.

Jak podkreślają panie, które lata stanu wojennego przeżyły szczególnie dotkliwie, dziś zbyt szybko zapomniało się o tamtych czasach. – Przemiany poszły tak prędko do przodu, że początek lat 80. wydaje się odległą przeszłością, a młodzi ludzie dziś – kiedy mogą pełną piersią oddychać wolnością - nie mają pojęcia, że w kraju mogło dochodzić do takich sytuacji: odrywania matek od dzieci i wywożenia ich na drugi koniec Polski, w nieznane, z ryzykiem wywózki na wschód, w niewiadomą przyszłość. Szkoda, że w tym kontekście piątkową projekcję obejrzała jedynie część klasy dziennikarskiej z II LO im. Norwida…

– Film jest nieskończony, Ta zmontowana część to zaledwie jedna trzecia zgromadzonego materiału, pozostały chcielibyśmy zmontować. Być może w najbliższej przyszłości to się uda – powiedział jego realizator Piotr Orlicz. O czym będzie reszta? – Między innymi o poszukiwaniach stołu bilardowego, na którym odprawiano msze święte. Jak to się skończy? Nie zdradzę – odpowiada reżyser.
A Zdrojowy Teatr Animacji zapowiada kontynuację cyklu „Dziennikarze na scenie”. O następnym spotkaniu wkrótce poinformujemy.

Ogłoszenia

Czytaj również

Komentarze (19)

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Zaloguj
0/1600

Czytaj również

Sonda

Czy chodzę do teatru?

Oddanych
głosów
462
Tak
23%
Nie
41%
Czasami
25%
Nie chodzę
11%
 
Głos ulicy
Nie chodzę do fryzjera, bo fryzjer przyjeżdża do mnie
 
Miej świadomość
100 konkretów (zrealizowano 10%): SUKCES czy PORAŻKA?
 
Rozmowy Jelonki
Przebudowy i remonty
 
Aktualności
Życzenia dla mieszkańców Piechowic
 
Polityka
Z pustego i Salomon nie naleje
 
Kultura
Zagrali w Podgórzynie
 
112
Pożar w restauracji
Copyright © 2002-2024 Highlander's Group